Odkąd pamiętam, zawsze uwielbiałam sałatki. Różne, przeróżne: na słono, na słodko, z truskawkami, anchois, kurczakiem, szynką, łososiem itd... Często też będąc wieczorami ze znajomymi w restauracjach zamawiam właśnie sałatkę. Zazwyczaj bardzo prostą: grecką lub jakąś z kurczakiem, ale jeszcze nigdy nie jadłam dwóch takich samych. Co restauracja to inny zwyczaj podawania, inny sos, a nawet składniki. Kiedy myślę o najlepszej sałatce a'la greckiej jaką jadłam, to niestety nieskromnie muszę przyznać, że przyrządziłam ją sama.
Oto przepis:
Po pierwsze składniki:
- rukola
- sałata lodowa
- pomidorki cherry
- ser typu feta
- czarne oliwki
- ewentualnie czerwona cebula
Po drugie sos:
- 1 łyżka octu balsamicznego
- 3 łyżki oliwy z oliwek
- 1 łyżeczka musztardy
- 1 ząbek czosnku
Po trzecie podanie:
Bardzo nie lubię sałatek podanych w misce. Choć wiem, że to fanaberia, ale sałatka w miseczce, czy wielkiej misce wygląda i smakuje beznadziejnie.
Składniki rozkładam na talerzu w takiej kolejności:
1. sałata lodowa
2. rukola
3. pomidory
4. cebula (pokrojona w baaaaardzo cienkie piórka)
5. oliwki
6. ser typu feta
7. sos (tutaj wszystkie składniki są wymieszane, ząbek czosnku obowiązkowo przeciśnięty przez praskę)
Po czwarte:
Coś fajnego do picia. W ciepłe dni bardzo lubię mrożoną herbatę. Tutaj zrobiłam, ostatnio moją ulubioną, czarną herbatę lychee. 2 torebki herbaty zaparzyłam z odrobiną wrzącej wody, po chwili wyjęłam torebki, uzupełniłam dzbanek letnią wodą mineralną, dodałam plasterki cytryny i kilka listków mięty. Dla chętnych oczywiście kilka kostek lodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz